Na święta nieco się zagapiłam i nie zapałam się w sklepie mięsnym na schab. Za to udało mi się zdobyć ostatnią karkówkę. Nie żałuję, bo wyszła bardzo dobra. Jednak, kto bawi się w wykrajanie żyłek, to ma co robić. Jednak naprawdę warto, bo mięso jest pyszne. A dzięki tłuszczykowi nie jest suche. Karkówka za bardzo nie daje się do nadziewania, jednak w marynacie można dodać wszystkie ulubione składniki. Zwykle piekę mięso w rękawie do pieczenia, wychodzi miękkie i soczyste.
Składniki:
- ok. 1,5 kg karkówki
- 2 ząbki czosnku
- 1 łyżeczka soli
- 1 łyżka stołowa majeranku
- 1 łyżeczka mielonych nasion kolendry
- 1 łyżeczka słodkiej mielonej papryki
- 1 łyżeczka ostrej mielonej papryki
- 1 łyżeczka oregano
- 1 łyżeczka tymianku
- 1/2 łyżeczki pieprzu czarnego
- 3 łyżki oleju lub oliwy
- rękaw do pieczenia
Sposób przygotowania:
Mięso umyć pod bieżącą, zimną wodą. Osuszyć ręcznikiem papierowym. Wszystkie składniki marynaty wymieszać. Natrzeć nią mięso. Mięso zapakować w pojemnik i włożyć do lodówki, przynajmniej na 12 godzin.
Zamarynowane mięso przełożyć do rękawa do pieczenia. Folię nakłuć w kilku miejscach. Piec w temperaturze 180 stopni ok. godzinę. Następnie rozciąć folię i piec kolejne 40 min. Jeżeli macie termometr do mięsa to, powinno mieć ono ok. 75 stopni w środku. Generalnie karkówkę piecze się godzinę na kilogram.
Z wytopionych soków można zrobić pyszny sos pieczeniowy.